Słońce zniknęło za horyzontem kilkadziesiąt minut temu. Nad miastem, na czarnym, gwiaździstym niebie zawisł srebrny Księżyc. W ciemnych uliczkach zrobiło się puściej niż za dnia. Pojawiły się piękne, młode niewiasty w wyzywających, szkarłatnych albo czarnych sukniach. Sprzedawały swoje ciała. Zakapturzone postacie snuły się po zaułkach, szukając łatwych łupów.
Ludzki złodziej skrył się właśnie za jedną z drewnianych beczek. Podążał za swoją ofiarą. W